• transparent

James May: Dlaczego kupiłem hulajnogę elektryczną

Buty Hover byłyby genialne. Wydawało się, że obiecano nam je gdzieś w latach 70. XX wieku, a ja wciąż z niecierpliwością czekam. W międzyczasie zawsze jest coś takiego.

Moje stopy znajdują się kilka cali nad ziemią, ale są nieruchome. Płynę bez wysiłku, z prędkością do 25 km/h, przy akompaniamencie jedynie słabego buczenia. Na litość boską Pete’a, wokół mnie wciąż chodzą nieoświeceni ludzie. Nie ma wymogu licencji, ubezpieczenia ani VED. To jest hulajnoga elektryczna.

Hulajnoga elektryczna to jedna z rzeczy – obok iPada, telewizji strumieniowej i internetowej porno – które chciałbym przywołać z dorosłego życia i zabrać ze sobą w czasy nastoletnie. Pokazałbym go sir Clive’owi Sinclairowi, aby zapewnić go, że jego wizja prostej elektrycznej mobilności miejskiej jest słuszna i że po prostu pomylił pojazd.

Tak się składa, że ​​kupiłem takiego po pięćdziesiątce, półtora roku temu i tak, łamałem prawo. Mój to Xiaomi Mi Pro 2, sprzedany mi przez firmę Halfords przy ścisłym założeniu, że będzie przeznaczony do użytku wyłącznie na gruntach prywatnych, ale nie mam takiego, a jeżdżenie nim po kuchni naprawdę denerwuje moją panią. Używałem go więc na drodze, ścieżkach rowerowych i chodniku. Przyjdę po cichu.

Ale zrobiłbyś to, prawda? Ponieważ to niewiele więcej niż dodatek do chodzenia, a bardzo dużo, jak często mówi się o małych autobusach miejskich, wsiadanie i wysiadanie. Wydaje się, że trzeba pokonać system i tak jest, ponieważ jest to pojazd napędzany i dlatego należy go zarejestrować.

Jednak próby kontrolowania używania hulajnóg elektrycznych uznano za daremne przedsięwzięcie: równie dobrze można wprowadzić przepisy zabraniające osobom próbującym wypowiadać słowa podczas odbijania. Dlatego rząd ustępuje. Zaczęło się od prób wypożyczania hulajnóg — czegoś, co zakończyło się dużym sukcesem na obszarze, który możemy teraz nazwać Kontynentem — i wygląda na to, że wkrótce będziemy mogli je posiadać prywatnie, niezależnie od tego, czy jest to prywatna wioska olimpijska, czy nie, i tak powinno być. Działania policji i stanowienie prawa ostatecznie odbywają się za zgodą społeczeństwa i nie możemy pozwolić sobie na chodzenie.

Ale wracając do skakania. Ma trzy tryby jazdy — pieszy, standardowy i sportowy — i rzeczywisty zasięg około 30 km. Maksymalna prędkość to 25,5 km/h (czyli 25 km/h), wbudowane światła, schludna podpórka boczna do parkowania, nieunikniona aplikacja towarzysząca, bla, bla, bla.

Postrzegany po prostu jako „rzecz”, hulajnoga elektryczna jest cudowna. Jest piękny, świecący wyświetlacz, prosty spust kciuka, który uruchamia, a ładowanie ze zwykłej wtyczki trwa kilka godzin (osiem godzin w przypadku pełnego naładowania, ale nikt nigdy tego nie robi). Korzystanie z niego jest w zasadzie bezpłatne i nie wymaga żadnego wysiłku, i nie sądzę, żeby kiedykolwiek wcześniej tak było.

No to ruszamy: kilka ruchów lewą nogą, żeby zaczął się toczyć (to zabezpieczenie – inaczej nie pójdzie), potem naciskam spust i świat jest cały mój. Co najważniejsze, nie muszę ciągle podnosić każdej stopy i stawiać jej przed drugą w przyjęty sposób, który nazywamy „chodzeniem”; niezwykle staroświecki i absurdalny pomysł.

Ale w tym momencie jestem lekko zdumiony. To zabawne, tak. Fajne na swój nerdowaty sposób i uroczo dziecinne. To skuter. Ale właściwie po co to jest?

Do patrolowania magazynu lub pokładu supertankowca, albo po prostu do poruszania się po jednym z tych ogromnych podziemnych laboratoriów fizyki cząstek elementarnych, byłby idealny. Odsyłam Państwa do mojego pomysłu przekształcenia londyńskiego metra i innych kolei w rowerowe superautostrady. Hulajnogi elektryczne świetnie by się tam sprawdziły. Ale na ulicy z Iggym Popem mam kilka wątpliwości.

 


Czas publikacji: 10 grudnia 2022 r